piątek, 3 sierpnia 2012

Wywiad z Maciejem Trifonidisem jaki przeprowadziła Karolina Sarmow

O przyjemnościach dla przyjemności


"Samotność astronauty" to nietuzinkowa książka Macieja Trifonidisa, znanego dotychczas ze swojej działalności muzycznej. Podczas festiwalu Tzadik będziemy mieli okazję usłyszeć go podczas koncertu, w jego najnowszym projekcie Trifonidis downtown solo - Inside Outside*. W tym roku zaskoczył nas również debiutem pisarskim.

Wśród wielu działalności, do których zdążył nas przyzwyczaić, znalazła się kolejna - tym razem literacka. Wszystkich fanów Maćka uspakajamy - nie oznacza to zakończenia kariery muzycznej. Jak sugeruje sam autor, można potraktować ją jako swoisty eksperyment. Wspomniana nietuzinkowość tej pozycji dotyczy wielu płaszczyzn - chociażby ze względu na trudności, które spotkają każdego, kto będzie próbował zamknąć ją w konkretnym gatunku literackim. Nie znajdziemy tam klasycznych opowiadań czy nowelek, nie jest to też dziennik, ani zbiór aforyzmów.

Rozpiętość tematyczna i pomysły narracyjne zaskakują na każdym kroku. Sam autor, zawadiacko, definiuje ją tak:
"Wyrób książkopodobny, przypominający troszkę lasagne a troszkę bigos, ale pachnie truskawkami. Konsystencją przypomina sernik, ale taki z galaretką. Produkt może zawierać śladowe ilości sensu! Składniki: infantylność 93%, czysta mądrość 1.3%, czysta głupota %, sens1%, inne składniki do 0.7% Spożyć należy! Produkt jest wprost idealny na wakacje, na wycieczkę, do łóżka, do parku, do wanny, do tramwaju, pociągu, autobusu, samolotu, do lasu, na wczasy, na randkę, na wagary, do trumny i w inne fajne miejsca... Konsumując, proszę lekko przymrużyć oko.**"

Ów enigmatyczny (i jakże smakowity) opis, z całą pewnością zachęca do czytania, nie zdradzając przy okazji ani grama (!) informacji. Siadając wygodnie w fotelu, mamy zatem okazję zetknąć się z tymi szkicami w sposób neutralny, nie skażony wpływem żadnej interpretacji, ani jednej sugestii. Trudno też było jakąkolwiek uzyskać w bezpośredniej rozmowie z samym autorem, który bronił zaciekle "nieskazitelności" pozycji. Podjęłam próbę sprowokowania Trifonidisa odważną interpretacją, by uzyskać odautorski komentarz, jednak okazało się to zadaniem niemożliwym. Zarówno proces twórczy, jak i głębsza analiza tekstu, pozostają dla nas nieznane. Zabieg ten jednak może tylko rozbudzić nasze apetyty. Poniżej kilka "niezobowiązujących treści, które udało mi się uzyskać od autora "Samotności astronauty".

Karolina Sarmow: Co sprawiło, że postanowiłeś spróbować swoich sił w pisarstwie? Co stanowiło ten impuls?

Maciej Trifonidis: Zacząłem pisać chyba trochę z przypadku. Zdarza mi się czasem dość intensywnie myśleć, ale nigdy nie notowałem tych przemyśleń. Jakoś na to nie wpadłem:) Zmieniło się to jakiś czas temu. Spędziłem kilka dni w sposób, który absolutnie mnie nie satysfakcjonował, jednak był potrzebny. Oglądałem głównie telewizję i troszeczkę się nudziłem. Po prostu nie miałem wówczas żadnych nagrań, koncertów czy ważnych spotkań. Byłem zmęczony i uciekałem od gimnastyki umysłu. Któregoś ranka włączyłem komputer i zacząłem pisać. Sekret tkwił w uruchomieniu programów w odpowiedniej kolejności: pierwszy włączyłem program do pisania, dopiero po jakimś czasie inne, bardzo ciekawe portale internetowe. Pisanie nie jest dla mnie wyzwaniem, jest to raczej czysta przyjemność, zabawa i miłe spędzanie czasu. Nie znam się na pisaniu. Znam się na czytaniu, ale też "półprofesjonalnie", czyli nie czytam jedenastu książek w ciągu tygodnia, ale czytam i lubię! Jestem zwolennikiem kreatywnego działania i jednocześnie staram się nie zamykać swojego umysłu w klatce. Jeśli mam na coś ochotę, a nie wyrządzam tym nikomu krzywdy, to robię to. Lubię twórczą atmosferę. Staram się również walczyć ze stereotypami, które czasem ograniczają nas bardzo i utrudniają życie. Nie trzeba kończyć Akademii Sztuk Pięknych, by malować obrazy. Jeśli masz odpowiedni dystans i robisz to dla przyjemności, nie myślisz, że od razu musisz byś najlepszy, to możesz robić wszystko, na co masz ochotę. To Twoje życie! Taką właśnie zasadę wyznaję i jest mi z tym dobrze. Bardzo możliwe, że kiedyś coś namaluję, nakręcę film albo zrobię sweter na drutach. Wszystko możliwe...

KS: Skąd czerpiesz największą inspirację? W swoich szkicach często przywołujesz skojarzenia filmowe.

MT: Zabrzmi strasznie banalnie, ale odpowiedź jest jedna i bardzo ogólna: inspiruje mnie życie i wszelkie jego konsekwencje... no to filmy też. Pewne sytuacje z życia kojarzyły mi się z konkretnymi filmami i czasem wtrąciłem te skojarzenia. Same filmy nie były inspiracją, bo te moje historyjki są prawdziwe. Także w muzyce czasem inspiruję się filmami, ale tyko wtedy gdy jest to zlecenie i mi za to płacą :) A tak serio, to inspiracje atakują zewsząd i nigdy nie wiadomo skąd dokładnie. Komponując muzykę, wymyślając jakieś artystyczne zdarzenia czy pisząc książkę, nakreślam sobie jakiś plan, ustalam ze sobą o co mi chodzi a potem to realizuję. Lubię wiedzieć o czym "to" będzie. Czasem jednak działam też intuicyjnie, co bywa chyba nawet przyjemniejsze i daje sporą frajdę. Nie mam jednej, stałej metody działania i wciąż poszukuję...

KS: Czy upodobałeś sobie szczególnie jakieś opowiadanie? Czy masz tekst, który po prostu bardzo lubisz, którego pisanie sprawiło Ci największą frajdę? Planujesz kolejne książki?

MT: Cała ta książka i praca nad nią to była jedna wielka frajda. Teksty mają różny charakter, styl i formę. Tak po protu czuję i nie mam swojego "faworyta". Jest to zbiór opowiadań, wspomnieńskojarzeń, historyjek, refleksji, bardzo luźnych myśli, ale wszystko ze sporym przymrużeniem oka, raczej na luzie. Jest też "drugie dno", ale nie wiem czy łatwo to będzie rozszyfrować, bo chyba trochę za bardzo je zakamuflowałem, cholera! Celowo też nie pisałem dużo o muzyce, choć jeden czy dwa rozdziały są poświęcone temu tematowi. Muzyka to moja pasja od lat i bardzo dużo czasu poświęcam jej w codziennym życiu, i to chyba wystarczy. Wolałem opisywać wszystkie inne interesujące mnie sprawy. Przybrało to formę bloga, listu z podróży, rozmowy. Nie wiem sam... Jeśli ktoś ma ochotę, to może przeczytać, a jak się spodoba, to będzie mi bardzo miło. Jeśli chodzi o dalsze plany, to cały czas piszę, notuję i pewnie za rok, dwa, znów coś wydam. Tym razem będzie to pewnie gruba, poważna książka. Druga za to będzie malutka i całkiem niepoważna. Teraz cieszę się z tego, co udało mi się popełnić i zabieram się za pracę nad muzyką, płytami, koncertami i... Podtrzymując koncepcję autora, sama również powstrzymam się szerszego komentarza, który mógłby popsuć zabawę, jaką jest odczytywanie szkiców zawartych w "Samotności astronauty". Nie ważne, czy jest się mieszkańcem stolicy czy też przygranicznej wsi, pilotem, muzykiem czy anarchistą - każdy znajdzie fragment, który wyda mu się dziwnie znajomy, ale jakże uroczy. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że jest to książka o przyjemnościach dla przyjemności.


Maciej Trifonidis (ur. 24 lutego 1974 w Warszawie) - kompozytor, multiinstrumentalista, producent muzyczny, realizator dźwięku.


* Koncert odbędzie się w Małym Domu Kultury w klubie Dragon (ul. Zamkowa 3, godz. 22.00, bilety w cenie 15 zł)


** Jest to w pełni autorski opis książki znajdujący się po wewnętrznej stronie okładki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz