niedziela, 5 sierpnia 2012

Tzadik Poznań Festival 2012, dzień drugi, 04.08.2012


Samech, photo by Jarek Majchrzycki

2. dzień festiwalu niestety już za nami. Tym razem rozpoczęliśmy wcześniej - od godziny 13.00 w Małym Domu Kultury trwały seanse w ramach Tzadika filmowego. Tłumnie zgromadzeni widzowie mieli okazję zobaczyć filmy ułożone w dwa cykle: "Biografie i życiorysy" oraz "Krótkie formy". Obejrzeliśmy "Alę z elementarza" - obraz przedstawiający tragiczną historię Aliny Margolis-Edelman (postaci będącej inspiracją dla Falskiego, autora elementarza), która przeżyła koszmar getta i Marca '68. Następny w kolejności, "Krakowiaczek Ci ja", opowiadający o życiu i pracy pioniera australijskiego kina animowanego, urodzonego w Krakowie, Yorama (Jerzego) Grossa, poruszył i zachwycił widzów na tyle, że jedna z uczestniczek postanowiła podzielić się swoją refleksją festiwalowi Tzadik: "Dokument o twórcy Blinky Billa zaprezentowany podczas poznańskiego festiwalu wpisuje się w postpamięciowe strategie narracyjne. Jest on nie tylko interesująco zrealizowany, ale także niebywale istotny pod względem pomysłu na opowieść. Stykamy się bowiem ze świadectwem człowieka, który przeżył Shoah, ale również z przekazywaną przez niego historią wnukom." Trudno o lepszą rekomendację.

Ważnym obrazem dla każdego poznańskiego intelektualisty powinien być dokument w reżyserii Pawła Kuczyńskiego, "Lawnswood Garden" opowiadający o Zygmuncie Baumanie (byłym mieszkańcu ul. Prusa!). Trzonem filmu jest nieformalna, parodniowa wizyta wiosną 2010 roku prof. Anny Zeidler-Janiszewskiej oraz reżysera Pawła Kuczyńskiego na Lawnswood Gardens nr 1, w domu profesora Zygmunta Baumana w Leeds, w Wielkiej Brytanii. Film zdaje się badać relacje między "Nowoczesnością i Zagładą" a "Zimą o poranku" autorstwa jego żony, Janiny Bauman. Opowiada przy okazji historię 68 roku, która dotknęła boleśnie całą jego rodzinę. Mimo to dokument jest bardzo kameralny - zostajemy wprowadzeni w przestrzeń osobistą Baumana i mamy okazję obejrzeć go podczas codziennych czynności, wycieczek za miasto i poznać go jako uroczego człowieka, pełnego ciepła i niezwykłego poczucia humoru.

Najweselszą propozycją filmową festiwalu był "The Socalled movie" - oryginalna biografia jednej z najbardziej nietuzinkowych postaci współczesnej muzyki, Josha Dolgina. Mieszkający w Montrealu muzyk, filmowiec, rysownik i czarodziej (sic!) zelektryzował cały świat sztuki, łącząc surrealistyczne wizualizacje z własną mieszanką hip-hopu, funku i tradycyjnej muzyki żydowskiej. Dla zainteresowanych, którzy nie mieli okazji obejrzeć filmu zapraszamy na portal YouTube, gdzie znajdziecie niezwykłe teledyski i projekty artysty (obejrzało je już ponad 2 miliony ludzi).

Tak zwaną wisienką na torcie, wspaniale kończącą drugi dzień filmowych emocji, była wizyta Filipa Lufta, młodego reżysera Warszawskiej Szkoły Filmowej. Widzowie MDK obejrzeli jego dwa krótkometrażowe dzieła: "Skrzyżowanie" (fragment wspomnień Adiny Blady-Szwajger czytany przez Danutę Stenkę) oraz "Szukając gwiazd" - obraz na podstawie opowiadania Marka Hłaski o tym samym tytule. Pierwszy raz w historii festiwalu zaprezentowano film przedpremierowo. Po projekcji mieliśmy okazję porozmawiać z reżyserem, który dzielnie odpowiadał na wszystkie pytania, niekiedy wcale nie najłatwiejsze.

Najważniejszym punktem drugiego dnia Tzadik Poznań Festival był jednak koncert zespołu Samech. W Scenie na Piętrze mieszczącej się na ul. Masztalarskiej 6 zagrała grupa wyjątkowa - w maju tego roku wydała bowiem płytę w legendarnej nowojorskiej wytwórni Johna Zorna. To drugi, po The Cracow Klezmer Band, polski zespół, któremu udało się tego dokonać. W ramach przedfestiwalowych zapowiedzi, jeden z członków Samechu, Robert Sztorc, udzielił krótkiego wywiadu, który można znaleźć na Naszym blogu. Zapowiadał wtedy wspaniałe emocje i różnorodne brzmienia, zarówno z debiutanckiej płyty "Quachatta", jak i te autorstwa Johna Zorna. Myślę, że żaden ze słuchaczy sobotniego koncertu nie może czuć się zawiedziony. Zespół połączył tradycyjne tematy muzyki klezmerskiej z nowoczesnymi brzmieniami z całego świata, wykorzystując niezwykłe instrumenty (wśród nich znaleźć można było afrykańską kalimbę!). A wszystko to zagrane z pełna gracji lekkością. Muzycy na scenie bawili się wyśmienicie, co oczywiście przełożyło się na atmosferę panującą na widowni. Zarówno artystom, jak i gościom uśmiech nie schodził z twarzy przez cały koncert.

Zespół Samech zakończył drugi, przedostatni, dzień festiwalu. Niedzielny program jest równie atrakcyjny i energetyczny - nie można tego przegapić!

Karolina Sarmow

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz