sobota, 23 lipca 2011

Po dniu pierwszym: Undivided + Perry Robinson oraz Mikołaj Trzaska solo

Perry Robinson oraz Wacław Zimpel - jam session w Dragonie
Piąta edycja TZADIK POZNAŃ FESTIVAL rozpoczęła się niezwykłym wydarzeniem kulturalnym, jakim był występ w Estradzie unikalnego zespołu Wacława Zimpla „Undivided”. Prawdopodobnie w takim składzie, w jakim wczoraj zagrali już więcej w Poznaniu się nie pojawią. Ważny jest również fakt, że tego samego dnia miała swoją premierę płyta zespołu. Trzy improwizowane kompozycje Zimpla, które zostały wykonane podczas koncertu znajdują się również na płycie. Jednak to muzyka na żywo zrobiła na mnie większe wrażenie, ponieważ doskonała jakość nagrania, nie jest w tym przypadku w stanie zastąpić „środowiska naturalnego” jakim jest sala koncertowa z dobrą akustyką, dla odczucia pełni oddziaływania organicznej muzyki „Undivided”. Dopiero na koncercie można było doświadczyć „rozpływania się” w tej przestrzennej  muzyce i zobaczyć legendarnego Bobby’ego  Few, który mimo swojego wieku był dla mnie najbardziej elektryzującą postacią koncertu. Kaskady wielobarwnych pasaży granych na fortepianie ze spokojem i koncentracją wręcz hipnotyzowały słuchaczy. Co charakterystyczne Few potrafił oczarować nie tylko „tęczowym” brzmieniem instrumentu, lecz także detalem, pojedynczymi dźwiękami o określonych wysokościach, które nagłą wyrazistością tworzyły interesujący kontrast dla całości brzmienia, tak jakby pełniły rolę melodii. Wielobarwny szum i orkiestralne brzmienie składu kontrapunktowała indywidualna inicjatywa muzyków. Zarówno na płycie, jak i na koncercie najbardziej urzekła mnie solówka Marka Tokara, która brzmiała jak fascynująca rozmowa. Drugi utwór muzycy zagrali na ludową nutę, gdzie wyróżniała się partia drugiego wirtuoza instrumentu, klarnecisty Perry’ego  Robinsona. Polskiej publiczności muzyk zapadnie w pamięć przede wszystkim, dzięki poprzedzającym festiwal jam session w klubie Dragon. Projekt „Undivided” może nie jest muzyką klezmerską, ale spotka się z tą muzyką na poziomie ekspresji wyzwalającej w słuchaczu poczucie nostalgii oraz na poziomie duchowości i refleksyjności. Nawiązując do tematyki festiwalu podczas bisu muzycy stworzyli liryczną improwizację do żydowskiej melodii, którą Wacław Zimpel nauczył się od Mikołaja Trzaski. Solowy występ saksofonisty odbył się we wczorajszy piątkowy wieczór w Małym Domu Kultury. Zestawienie tych dwu koncertów było dobrym pomysłem, gdyż kameralny koncert Mikołaja Trzaski świetnie kontrastował z symfonicznym brzmieniem „Undivided”. Grę czołowego muzyka polskiej sceny jazzowej wyróżnia skoncentrowanie uwagi słuchacza na niuansach i wyrazistości „poetyckich szeptów” jakie można wydobyć z instrumentu poprzez delikatne wystukiwanie rytmów palcami o blachę saksofonu czy budowanie napięcia za pomocą wdmuchiwania powietrza, nie wydając przy tym dźwięku. Wykonanie przez Trzaskę chasydzkich nigunów, pieśni ormiańskiej czy własnej kompozycji „Kiedy umrę, chciałbym, żeby pochowano mnie w Twoim brzuchu” było swoistą medytacją, emocjonującą opowieścią. Dojrzała i niepowtarzalna interpretacja żydowskich melodii była nacechowana efemerycznością brzmienia, które doskonale oddawało atmosferę tematyki śmierci i zapomnienia. Występ był jednym z najpiękniejszych hołdów złożonych muzyce chasydzkiej jakie kiedykolwiek słyszałam.  
autorka: Zofia Domańska   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz