Samech & Koby Istaelite, photo by Andrzej Hajdasz |
Traf chciał, że ostatniego
dnia mieliśmy okazję usłyszeć dwa zespoły znane już z lat poprzednich - Meadow
Quartet mogliśmy słyszeć dwa lata temu, natomiast Samech gościł na Tzadik
Festiwalu w roku ubiegłym. Obie jednak zaprezentowały się w kwintetowych
zestawieniach. W założeniu miało to odmienić muzykę zespołu. Czy się to udało?
Meadow Quartet, photo by multikulti project |
O ile sobota na festiwalu
była dniem poszukiwania ukrytych, rozproszonych i zatartych śladów starych
tradycji muzycznych, które z różnych powodów, nie zostały nigdy zapisane w
nutach. O tyle niedziela to dialog
pomiędzy kulturami, tradycjami muzycznymi, narodowościami i w końcu pomiędzy
różnymi typami wrażliwości artystycznej.
Meadow Quartet, photo by multikulti project |
Meadow Quartet zaprosił do
współpracy litewskiego muzyka i multiinstrumentalistę Tomasa Dobrovolskissa. Charakterystyka
brzmieniowa jego instrumentów, których w niemałej części jest konstruktorem,
sprawiła, że usłyszeliśmy nowy zespół. Niemała w tym zasługa zupełnie nowych
kompozycji, Meadow Quartet wystąpił z premierowym materiałem z ich najnowszej
płyty "The Erstwhile Heroes". Tomas Dobrovolskis, który
przyjechał do Poznania z Wilna znakomicie wpasował się w brzmienie zespołu -
nie zrewolucjonizował go, lecz podkreślił dymanikę, nadał tempo i pazur grze
muzyków. W dalszym ciągu kompozycje osadzone są w stylistyce neoklezmerskiej,
ale dzięki perkusjonaliom Litwina, muzyka ma bardziej korzenny i energetyczny
zarazem wyraz. Więcej w nowym Meadow Quartet otwartej formy, odwagi
improwizacyjnej, szczególnie zachwycali Michał Piwowarczyk na altówce, Piotr
Skowroński na akordeonie i lider, Marcin Malinowski na klarnetach.
Tomas Dobrovolskis, photo by multikulti project |
Odmiennie zabrzmiał natomiast
Samech. Kwartet złożony z członków krakowskich orkiestr dotąd zachwycał
nieszablonowym podejściem do żydowskiej tradycji. Koby Israelite, prawdziwy
chuligan muzyczny, artysta samouk, zamienił ten kwartet w groźnie, z pazurem grającą
maszynę, która brzmiała jak nigdy wcześniej. Wprowadzenie akordeonu -
instrumentu harmonicznego - sprawiło, że brzmienie stało się niezwykle bogate i
nasycone. Natchniona gra
altowiolinistki Anny Ostachowskiej, skupiona Magdalena Pluta na wiolonczeli,
w końcu grający m.in. na kachonie i ceramicznych
bębnach Robert Sztorc to mag jakich niewielu nie tylko w Polsce, ale i na
świecie. Znakomicie było to słychać choćby w utworze "Kashmir" Led
Zeppelin, który zabrzmiał zarazem drapieżnie i delikatnie. Wszystko to
sprawiło, że publiczność po półtorej godzinnym koncercie i po bisie nie chciała
puścić zespołu ze sceny. Mamy nadzieję, że tak owocna
współpraca nie będzie jednorazowym wydarzenie, ale przemieni - ku radości
słuchaczy - w długotrwałą kolaborację.
Koby Israelite |
Takim wspaniałym, specjalnie przygotowanym
projektem festiwalowym żegnał się widzami tegoroczny Tzadik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz